To była niezwykle smutna wiadomość, która mną wstrząsnęła (mówi Łukasz Baruch) w niedzielę 17.08 wróciłem z urlopu i od Karoliny Żelichowskiej dowiedziałem się, że w piątek zmarł nasz przyjaciel Janek. Mimo, że wiedziałem od jakiegoś czasu o chorobie Janka i jego pobycie w szpitalu, to pomyślałem, że to przejściowe problemy zdrowotne. Nigdy bym nie przypuszczał, że tak nagle odejdzie od nas ten wspaniały, pełen energii, optymizmu i dobrej woli człowiek.
Z Jankiem Statuchem poznaliśmy się w 2007 roku, kiedy to za pośrednictwem fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko” mieliśmy przyjemność śpiewać dla zabrzańskiego Stowarzyszenia Transplantacji Serca, a później dla Fundacji Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Janek pracował w zarządach tych organizacji jako wolontariusz. Na początku odnosiłem się do niego z lekkim dystansem, bo trzeba było go lepiej poznać tak, aby zrozumieć jego specyficzne poczucie humoru. Okazało się jednak, że jest wspaniałym człowiekiem, od którego można się wiele nauczyć. Od 2007 r. Ja i inni uczestnicy „Festiwalu Zaczarowanej Piosenki” wzięliśmy udział w wielu akcjach prowadzonych przez Janka, jak np. akcje pn. „Tak dla transplantacji”. Podczas przedsięwzięcia, które Statuch realizował w Sandomierzu na rzecz powodzian miałem przyjemność gościć w jego domu i poznać jego najbliższych. Trzeba dodać, że on sam już 15 lat temu przeszedł operację transplantacji serca i jak mówił – dostał nowe życie. Tryskał energią i optymizmem. Kiedy założyliśmy z Karoliną fundację „Wygrajmy Razem” nawiązaliśmy współpracę naszych organizacji, która wspaniale się rozwija. W październiku odbędzie się gala 10-lecia Fundacji Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, podczas której ja i moi przyjaciele – artyści mamy wystąpić. Ogromna szkoda, że nie będzie z nami Jana, choć jestem przekonany, że na pewno będzie patrzył na nas z góry i się uśmiechał.
W imieniu swoim, mojej żony – Oli oraz fundacji „Wygrajmy Razem” pragnę złożyć płynące z serca kondolencje dla żony Janka – Krysi, ich dzieci, najbliższych i przyjaciół. Będzie nam Ciebie brakowało…